Follow Us @sonsdanoite

sobota, 8 października 2016

#1 Śląskie Targi Książki


To był zdecydowanie szalony weekend, chociaż przyznam, że mogło wydarzyć się nieco więcej, ale nie narzekam, bo nie mam na co - było fajnie i bardzo książkowo, a sobota, tak naprawdę, przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Tym razem nie czekałam, aż ktoś ze znajomych podejmie decyzje i jednak przybędzie na Śląskie Targi Książki. Nie, decyzję podjęłam sama, jedynie w piątek skorzystałam z faktu, że wybierali się tam znajomi, więc ja zabrałam się z nimi.

Rok temu nie było mnie na Pierwszych Śląskich Targach Książki - to po tym, jak dwa lata temu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pójdę na Targi Książki w Katowicach, bo większej porażki organizacyjnej jeszcze nigdy nie spotkałam, a przecież byłam na mojej studniówce. Wtedy jednak w Spodku nie było nic, a oprócz tego wielkiego nic był też kącik z żarciem, w którym frytura śmierdziała, jakby jej ktoś nie wymieniał przynajmniej od roku - wystarczyło wejść na teren Spodka, by ją poczuć. o h y d a. Trzy lata temu było nieco lepiej, ale również szału nie było. Teraz szłam pełna obaw, ale naprawdę pragnęłam spotkać dwie polskie pisarki - Martę Fox oraz Sylwię Chutnik.

W piątek zwinęłam się stamtąd gdzieś po dwóch godzinach, z torbą wypełnioną nowymi książkami. Przede wszystkim odwiedziłam stoisko wydawnictwa Znak, a także Akapit Press i Muza, skąd wyniosłam sześć książek - Jolantę i W krainie czarów Sylwii Chutnik, a także Chujową panią domu Magdaleny Kostrzewskiej zakupiłam właśnie w Znaku. W Akapicie zakupiłam najnowszą książkę Marty Fox - Idol, a dzięki wydawnictwu Muza powiększyłam kolekcję książek Carlosa Ruiza Zafóna - wydania kieszonkowe książek Cień wiatru oraz Więzień nieba. Żeby mieć pełną kolekcję w domu pozostało mi zakupić jeszcze Światła września, Marinę, a także Grę anioła. Muszę przyznać, że nie wiem, z której książki jestem bardziej zadowolona, ale za to wiem, co cieszy mnie najbardziej - autografy, które zdobyłam następnego dnia!

W piątek podeszłam jeszcze do stoiska Media Rodziny, by porozmawiać na temat serii książek o młodym czarodzieju, a także tych okołopotterowskich, za które na allegro właściciele życzą sobie ceny, jakby okładki były ze złota. Gdzieś tam krążyły plotki, że będzie dodruk. Chciałam dowiedzieć się coś więcej na ten temat, a także usłyszeć co nieco o najnowszym wydaniu całej serii. Usłyszałam wszystko co chciałam, a teraz się tym z Wami dzielę:

Nowa edycja książek o Harrym Potterze, ale w twardej okładce, pojawi się w księgarniach dopiero w okolicach nowego roku - do tej pory tę wersję zakupić można jedynie na stronie wydawnictwa albo w sieci Empik. Po nowym roku pojawią się w każdej księgarni. Jeśli jednak chodzi o książki około potterowskie autorstwa Rowling - tj. Baśnie Barda Beedle'a, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, a także Quidditch przez wieki - na chwilę obecną nie ma szans na dodruk, bo chociaż Media Rodzina ciągle ponawia prośbę o zgodę, to Anglicy, którzy mają pełne prawa autorskie, nie zamierzają jej nam odnowić. Trzeba więc czekać, ale jedno jest pewne - wszelkie plotki na temat dodruku są nieprawdziwe i nie warto w nie wierzyć. 

W pierwszy dzień dosyć długo kręciłam się przy antykwariatach, ale nie byłam przekonana czy coś chcę kupić czy jednak jeszcze nie teraz. Ostatecznie, kiedy już się namyśliłam, że jednak biorę Żarna niebios Mai Lidii Kossakowskiej, to okazało się, że książki na stoisku już nie ma. Cóż, nie umiałam się zdecydować, więc ostatecznie straciłam to, co chciałam. No trudno, mój błąd. Kto nie ryzykuje ten traci, więc, jak widać, straciłam. A może zyskałam kilkanaście złotych? Nie wiem i już się nie dowiem, co by było, gdybym zapytała o cenę.

Zrobiłam pierwsze rozeznanie w terenie, spojrzałam na godziny, w których będzie się działo coś, co mnie zainteresuje, zrobiłam kilka zdjęć telefonem i... postanowiłam wrócić do domu. Nastawiłam się na sobotę i liczyłam na to, że spełni moje oczekiwania albo chociaż 75% z nich. W domu odłożyłam nowe książki na półkę, naładowałam baterie w aparacie i czekałam na sobotę, by spotkać autorki, zrobić kilka zdjęć do postu, który właśnie tworzę, a poza tym wrzucić coś później na instagram, no bo jak to tak, pójść na targi i nie wrzucić zdjęć? Nie u mnie. Niestety, na Targach czekało mnie bardzo niemiłe zaskoczenie - gdy próbowałam zrobić zdjęcie przy stoisku wydawnictwa Muza, gdzie akurat autografy rozdawała Katarzyna Pakosińska, a kolejka chętnych po podpis ciągnęła się przez pół sali, podszedł do mnie (i jeszcze jednej pani, która również chciała zdjęcie zrobić) pan ochroniarz i opieprzył nas, że nie wolno robić zdjęć, że potrzeba zgody od organizatorów, a także wszystkich ludzi na zdjęciu. Nie chciałam się wykłócać, więc schowałam aparat, na targach zrobiłam jeszcze kilka zdjęć, ale niesmak pozostał.

Jeśli chodzi o robienie zdjęć w miejscach publicznych - tak naprawdę, jeśli ktoś komuś robi zdjęcie, to wcale nie potrzebuje zgody, o ile nie zamierza go nigdzie wykorzystać. Jeśli zdjęcie ma pójść dalej - tzn. pojawić się na portalu społecznościowym, w gazecie, na wystawie - wtedy potrzebna jest zgoda osoby, która znajduje się na zdjęciu, o ile jest tam jedna czy dwie osoby. Powyżej czterech zdjęcie uznawane jest za grupowe, a co za tym idzie - zgoda nie jest potrzebna. To taki mały kruczek prawny, który może uratować człowieka. 

Wracając jednak do targów - przeszłam kilka razy cały budynek, za wszelką cenę szukając Sylwii Chutnik, ale nigdzie nie umiałam jej znaleźć, a w samych planach targowych nie było żadnej informacji czy będzie gdziekolwiek rozdawać autografy. Trochę zwątpiłam, obawiając się, że niepotrzebnie zabrałam ze sobą dwie książki, które kupiłam poprzedniego dnia. Gdy już zaczęłam żałować, że na darmo noszę je ze sobą, to usłyszałam rozmowę kilku osób, które stały za mną, że Sylwia Chutnik pojawi się później przy jednym ze stoisk - dzięki temu o wcześniej wspomnianej godzinie podeszłam pod stanowisko Biblioteki Śląskiej i oprócz dwóch autografów - zarówno pod Jolantą, jak i W krainie czarów zdobyłam również zdjęcie! Jakości może jest marnej, bo robione telefonem i w okropnym, żółtym świetle, ale najważniejsze, że po prostu jest, a ja mam co wspominać.

Zaraz później podeszłam ponownie pod Akapit Press, z nadzieją, że moja ulubiona Marta Fox już dotarła. Nie myliłam się, już była i podpisywała książki. Przed sobą przepuściłam kilka osób, ale tylko dlatego, że większość przybyła z jedną, wybraną przez siebie książką. Ja, oprócz dwóch przywiezionych z domu - zakupionego dzień wcześniej Idola, a także Czerwień raz jeszcze daje czerwień, którą dostałam na zeszłoroczne święta - przyniosłam ze sobą sześć innych, które zakupiłam tego dnia, ale kilka godzin wcześniej - Izę Anoreczkę oraz Izę Buntowniczkę, Zołzunie, Zakochaj się, mamo, Cafe Plotka, a także Plotkarski SMS - wiedziałam, że zajmę nieco więcej czasu. Miałam dzięki temu chwilę, by porozmawiać z panią Martą i móc jej zadać kilka pytań, a także zrobić kolejne, pamiątkowe zdjęcie.

Niestety nie mogłam zostać do samego końca, by o siedemnastej przyjść i posłuchać rozmowy na głównej scenie, tej z panią Martą Fox, ale także głównym bohaterem Idola - Arturem Gotzem. Trochę tego żałuję, ale może kiedyś jeszcze zdarzy się jakaś okazja? Zobaczymy! Z nowymi książkami (i cudownymi autografami!) w torbie, postanowiłam przejść się jeszcze trochę po całych targach, co poskutkowało jeszcze jedną książką - w końcu zdobyłam Ojca chrzestnego w pięknej, kultowej okładce, wciąż jeszcze pachnącą antykwariatem. Kocham stare książki, mniej więcej tak bardzo, jak nowe. Ostatecznie z Targów wyszłam z zestawem trzynastu nowych książek, co zakrawa na uzależnienie.


krótko podsumowując:
Po raz kolejny miałam okazję spotkać się i porozmawiać z panią Martą Fox. Widziałam również Sylwię Chutnik, Katarzynę Pakosińską, Katarzynę Bondę (której książki zamierzam nadrobić!), a także Grahama Mastertona, którego twórczość również powinnam nadrobić. Zrobiłam kilka zdjęć, mimo czujnych oczu pana ochroniarza. Byłam dwa dni na targach i nie czuję się zawiedziona, wręcz przeciwnie - pamiętając targi sprzed dwóch i trzech lat, muszę przyznać, że jest duża przepaść, zdecydowanie na plus. Wyszłam stamtąd z górą książek do przeczytania i kolejnymi tytułami, które chętnie nadrobię i poznam.


Za rok też tam wrócę, słowo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz